Słońce powoli wyłaniało się za zaśnieżonego
Kilimandżaro. Promienie rozlewały się
niczym gorąca lawa. Nie szanowało niczego na swojej drodze, nawet najmniejszego
żyjątka. Krople rosy, które osadziły się
po nocnym deszczu na trawach migotały w blasku słońca niczym diamenty. Pierwsze
promienie dotarły na Lwią Skałę. Lew o brązowej sierści zakrył łapą oczy,
promienie słońca były oślepiające. Młody lew obudził się. Zobaczył na swoje
śpiące dzieci, które dziś spały obok swoich dziadków. Uśmiechnął się do nich i
po cichu wyszedł z jaskini. Już zamierzał schodzić z skały, gdy usłyszał za
sobą głos.
- Kovu. – Głos ten należał do Kiary. Pomarańczowa lwica też
jednak już nie spała. Podeszła do męża i otarła się czule o niego.
- Myślałem, że śpisz?
- Nie. Czy mogę
towarzyszyć ci w obchodzie? Dawno nie byłam. A uwielbiam widok sawanny o
wschodzie słońca. Gdy urodziły się kociaki, nie miałam siły wstawać tak
rano.- Spojrzała na męża robiąc maślane oczy.
- Pewnie kochanie. Będzie mi bardzo miło. – I polizał ją czule
po policzku.
Królewska para maszerowała przez „zaspaną” jeszcze sawannę.
Wszystko było takie rześkie. Lwica
weszła do wysokiej trawy i otrzepała ją z rosy zrobiła sobie taki „prysznic”
wyłoniła się z niej i otrzepała.
Maszerowali dalej.
- Wiesz. Cieszę się, że Jammy i jej przyjaciele są w naszym
stadzie.
- Tak to bardzo mili poddani. Nawet ten Hofu pod wpływem tej
ich podróży bardzo się zmienił.- Stwierdziła Kiara.
- Też to zauważyłem.
Nie mieli pojęcia, że ktoś obserwuje ich od dłuższego czasu.
Postać przesuwała się co jakiś czas. Gdy tylko nadarzyła się okazja wyskoczył
przed parę królewską.
- Grr!- Zawarczał obcy.
- Kiara cofnij się!- Popchał Kovu, Kiarę do tyłu.
- Zaprowadźcie mnie do króla!- Zażądał lew.
- Dobrze trawiłeś ja jestem królem.- Powiedział ostrożnie
Kovu.
- Ty????? Ha ha. Chyba we swoim śnie!- Parsknął żółty.
- Gror!- Zawarczał Kovu- Jak śmiesz!
- Uspokójcie się. Kovu proszę!
- Co?!!!- Lew zamrugał oczami ze zdziwienia i rzucił się na
króla.
- To ty!!!- Zamachnął się łapą. – Zdrajca.
- Kiara co on wyprawia!- Wystraszył się zielonooki.
- Kiara?- Żółty lew zszedł z brązowego i podszedł do lwicy.
Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się.
Kiara długo przyglądała się obcemu lwu. Jednak po chwili
wykrzyknęła.
- Nie prawda, to ty?!!!- Krzyknęła i rzuciła mu się w
objęcia.
- Tak to ja Kopa. – Wyszeptał zapłakany lew.
- Kopa?- Nie dowierzał Kovu.- Przyjacielu! – Podszedł do lwa.
Lew warknął na niego groźnie.
- Jesteś zdrajcą! Twoja matka o mało mnie nie zabiła!
Zapłacisz mi za to! Teraz kiedy wróciłem korona należy się teraz mi! – Uderzył
go pędzelkiem ogona w pysk i ruszył w kierunku Lwiej Skały.
- Przepraszam cię za niego. Pewnie tylko tak żartuje.
Wracajmy do domu. – Pocieszyła męża Kiara.
Lwy wróciły na Lwią Skałę.
~*~
Tymczasem w jaskini Jammy lwy dopiero wstały.
- Ależ się dobrze spało. Fajnie, że Rex zabrał maluchy do
siebie na parę dni. – Przetarła zaspane
oczy Jammy.
- Tak. Chwila spokoju i ciszy- Stwierdził Kodi.
Oba koty zaśmiały się głośno. Do jaskini weszła Sherii i jej
córka Safi.
- A kiedy wrócą Vierro i Sara?- Zapytała mała lwiczka.
- Za trzy dni.- Pogłaskała ją po głowie Jammy.
- Może przejdziemy się?- Zaproponowała Sherii.
- Ja zostaję.- Położył się powrotem Kodi.
- Ja wracam do taty.- Powiedziało beżowe lwiątko.
- Zgoda, to będziemy mogły sobie pogadać.
Lwice wyszły z jaskini.
Dotarły nad wodopój. Dzień był bardzo gorący lwice podeszły pod drzewo i
tam położyły się aby spokojnie porozmawiać. Drzewo pod, którym leżały dawał
przyjemny chłodny cień.
- To o czym chciałaś rozmawiać?- Zapytała Jammy myjąc swój
ogon.
- Wtedy na Cmentarzysku, no widziałaś tego lwa?- Zapytała.
- Tego jasno brązowego co zaatakował Shenzi?- Zwróciła swój
wzrok na przyjaciółkę.
- Dokładnie. Nie podoba mi się on.
- Taa? A niby skąd wiesz jaki jest?- Zapytała szara.
- Naraził się już kiedyś Kovu, to coś musi być na rzeczy-
Odpowiedziała.
- Ja tam do niego nic nie mam- Odparła niebieskooka i
położyła się na suchym pniu, który znajdował się obok.
Nad wodopojem pojawiało się coraz więcej lwów, a to przez
ten upał. Szara postanowiła ochłodzić się zeszła z pieńka i podeszła do
wodopoju. Wzięła rozbieg i wskoczyła.
- Ha. Nie wiedziałam, że Jam umi pływać- Powiedziała sama do
siebie Sherii. – O nie! Ona nie potrafi pływać! Jammy!- Krzyknęła rozpaczliwie
i rzuciła się pędem ku wodopojowi.
Zanim dobiegła na około wodopoju zebrały się lwy i lwice i
przyglądały się temu zdarzeniu. Brązowa przecisnęła się przez tłum i
zaniemówiła. Zobaczyła bowiem tego lwa z cmentarzyska jak wyciąga jej
przyjaciółkę z wody. Podbiegła ku nim i wrzasnęła.
- Odczep się od niej! To moja przyjaciółka!- Zawarczała.
- Ta yhym to fajna z ciebie ta „przyjaciółka” i nie
pobiegłaś jej ratować?- Powiedział sarkastycznie.
- No, bo ja, ja- Zmieszała się Sherii.
- Wiedziałem tchórz jakich mało. – Zaśmiał się.
- Ty jesteś pewnie ten Sabor?!- Dopytywała się
- Tak, to ja. A coś ci nie na łapę?- Zakpił.
- Dobra. Zmiataj stąd.- Prychnęła brązowa.
- O nie paniusiu, uratowałem ją. I to ja odprowadzę ją do
domu, a ty mi pokażesz chyba, że nie jesteś jej przyjaciółką??
- Niech ci będzie… - Odparła lwica.
~*~
Lwy dotarły bezpiecznie na miejsce, przed jaskinią czekali zaniepokojeni
Kodi, Karo i mała Safi. Gdy zauważyli, że jakiś obcy lew niesie na plecach szarą
natychmiast zerwali się na równe łapy.
- Sherii! Co się stało???- Zapytał zaniepokojony Kodi.
- Twoja żoneczka wymyśliła sobie, że potrafi doskonale
pływać.- Skierowała swój wzrok na Sabora. – A to Sabor uratował ją. – Rzuciła
od niechcenia.
- Dziękuję, jestem twoim dłużnikiem.- I delikatnie położyli
Jammy na suchej trawie.
- Budzi się!- Krzyknęła Safi.
- Fe- Lwica wypluła trochę wody i popatrzyła na męża. –
Uratowałeś mnie?- Zapytała.
- Nie to on.- I pokazał na Sabora.
- Dziękuję. – Odpowiedziała lwica- Jak ci się odwdzięczę.
- Może wieczorny spacer, o ile twój mąż nie będzie miał nic
przeciwko.- Zapytał.
- Oh oczywiście, że nie.- Zaśmiał się.
- To będę zaraz po zachodzie. Do zobaczenia- Oddalił się i
odbiegł.
Lwy wpatrywały się jeszcze w sylwetkę odbiegającego lwa.
Sherii nerwowo machała ogonem.
- Czy Wyście oszaleli!- Krzyknęła.
- O co ci chodzi?- Zapytała zdziwiona zachowaniem
przyjaciółki Jammy.
- Z nim coś nie jest tak!- Rzuciła- On coś knuje! Mówię Wam!
- Przestań kochanie, to miły lew i odważny – Uspokajał ją
Karo.
- Oszaleli! Oszaleli!- Prychnęła i pobiegła w kierunku Lwiej
skały musiała poinformować o tym króla.
~*~
Nastał wieczór tak jak obiecywał Sabor zjawił się zaraz po
zachodzie słońca, miał nawet dla Jammy małego kwiatka. Lwica pożegnała się z
mężem i udała się na przechadzkę ze swoim wybawicielem. Wieczór był naprawdę
przyjemny. Upał nieco ustąpił. Na niebie
pokazały się pierwsze gwiazdy. Lew i lwica usiedli na trawie, która była
wilgotna od rosy. Brązowy lew spojrzał na szarą lwicę. Była taka piękna. Nie
często spotykał na swojej drodze takie lwice, żadne z nich nie dorównały Jammy.
- Piękna noc, prawda?-
Chciała przerwać niezręczną ciszę niebieskooka.
- Tak, ale ty jesteś piękniejsza. – Powiedział lew.
- Oj przestań bo się zarumienię.
- To prawda, twój mąż chyba jest szczęśliwy, że w domu ma
taki skarb.
- Chyba tak, jestem z nim szczęśliwa. Mamy dwójkę lwiątek.
- Macie lwiątka?-
Zapytał.
- Tak.
Nastała chwila ciszy.
- Jammy. – Westchnął Sabor.
- Słucham.
- Kiedy cię zobaczyłem tam w tej wodzie to wiedziałem, że
nadajesz się na…
- Na co?
- Oh zapomniałem ci jeszcze powiedzieć, że jak spoglądam w
twoje oczy to tak jakbym pływał w oceanie. – Nadal komplementował lwicę.
- Przestań już.-
Zaśmiała się szara. – Co chciałeś przedtem powiedzieć?
- Czy zostaniesz moją królowa?- Zapytał pełen entuzjazmu
młody lew.
- ŻE CO?!!!!!!!!!!!- Wykrzyknęła Jammy.
Link do obrazka
Jak widać na blogu trwają małe prace remontowe. Różowy kolor już mi się znudził.
A ten lew co stoi obok Sherii na nagłówku to własnie Sabor. Została uzupełniona zakładka bohaterowie zaglądnijcie do niej.
To do następnej notki pa :) :*
Wspaniały rozdział! Bardzo ciekawy!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej notki. Ciekawe czy Jammy, się zgodzi.
U mnie pojawi się CHYBA dziś notka<3
Pozdrawiam!
Koniec bardzo tajemniczy....
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Jammy się zgodzi na propozycję Sabora :)
Nie no, błagam! Niech Jammy się nie zgadza! Co będzie z Kodim? Nie wiem, czy zamierzasz napisać, że lwica się zgodzi lub nie, ale ja jestem zdecydowanie na NIE :D Rozemocjonowałam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oryginalny masz pomysł na fabułę opowiadania c:
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych tu i na Bloglovin, wciągnęłam się :D
Super trochę głupio zachował się Kopa ale myśle też że jammy zgodzi się :)
OdpowiedzUsuńSuper koniec, ale zfustrowalo mnie zachowanie kopy, jak mógł tak się zachowac
OdpowiedzUsuń