~*~
- Kochanie. Dlaczego się tak głośno śmiejesz?- Zapytała zaspana Jammy.
- Bo Viero tak śmiesznie wygląda.- Mała położyła się na ziemi i śmiała do rozpuku.
- Oh dzieciaki przestańcie sobie dokuczać.- Upomniał ich Kodi.
Lwiątka wreszcie uspokoiły się. Szara lwica przytargała część antylopy, którą upolowała wczoraj. Cała czwórka zajęła się śniadaniem.
- Przypomniało mi się.- Przełknął kawałek mięsa Kodi – Że mamy iść dzisiaj do króla Kovu.- Puścił Jammy oczko porozumiewawcze.
- To dzisiaj?- Udała zdziwioną lwicę Jammy.
- Musimy zabrać ze sobą Safi i Damu.- Powiedział ojciec lwiątek.
- Damu też musi iść?- Zapytał zniesmaczony Viero.
- Też. Kovu udzieli wam lekcji, to znaczy wam lwiątką.- Wyjaśnił żółty dorosły lew.
- No dobrze, to idziemy?- Zapytały lwiątka i wybiegły z jaskini.
Dawni przyjaciele
wraz z maluchami wyruszyli w kierunku jaskini Hofu. Szary lew został poinformowany i czekał ze swoją rodziną przed swoją jamą. Dołączył wtedy do nich i wszyscy razem ruszyli w kierunku Lwiej Skały. Przyjaciele maszerowali przez sawannę co podobało się im lwiątką. Małe mogły spędzić czas z rodzicami na różnych wygłupach. Od ich jaskiń do Lwiej Skały maszeruje się około dwóch godzin. Droga jednak szybko została pokonana i znaleźli się pod siedzibą królów.
~*~
- Bylibyśmy wcześniej, ale droga się nam wydłużyła.- Zaśmiała się Jammy.
- Nic nie szkodzi, mój ojciec zaraz przyjdzie. A Kovu poszedł załatwić PEWNE SPRAWY – I uśmiechnęła się tajemniczo.
Po krótkiej rozmowie do jaskini wszedł Simba. Potężny pomarańczowy lew, już nieco starawy zrobił na lwiątkach wielkie wrażenie. Dawny król usiadł wygodnie, a koło niego zebrały się kociaki.
- Witajcie maluchy. Dzisiaj opowiem wam pewne zdarzenie z mojego życia.- Przywitał się Simba.
- Czyli taka lekcja historii?- Zapytała Sara- Nie lubię historii. – Oburzyła się.
- Musicie się czegoś dowiedzieć o dawnych królach.- Skarcił ją Simba- Wy możecie udać się na zewnątrz.- Zwrócił się do rodziców.
- Dobrze poczekamy na zewnątrz.- Odpowiedzieli razem.
- Posłuchajcie teraz uważnie…- Zaczął opowiadać król.
( Nie będę opisywać tutaj całej przygody Simby na Cmentarzysku Słoni)
- I co wtedy król zrobił???- Zapytała zaciekawiony Damu.
- Kiedy hiena imieniem Shenzi chciała zaatakować Nalę uderzyłem ją w policzek i zostawiłem na pamiątkę bliznę.- Wytłumaczył.
- Co było dalej?- Zapytała z kolei Safi.
- Nic ciekawego dostałem ochrzań od ojca i karę. Ale o tym opowiem wam następnym razem.- Skończył swoją opowieść Simba i wyszedł z groty.
- Teraz musicie ich obserwować czy złapali tak zwany haczyk- Szepnął Simba do Jammy.
- Dobrze.- Odparła szara lwica.
~*~
- Ej, a może wybierzemy się na ten cmentarz?- Zapytał się.
- Oszalałeś! Tam jest niebezpiecznie!- Oburzyła się Sara.
- A coś ty taka boi dudek?- Prychnął na siostrę.
- Nie jestem jakimś dudkiem!- Warknęła.
- To co idziemy?- Uśmiechnął się cwaniacko Viero.
- No ok. Ale co powiemy rodzicą?- Zapytała Safi.
- W tym moja głowa. – Zaśmiał się żółty lewek.
Wyszli z jaskini i powiedzieli, że idą nad wodopój. Nim rodzice się zgodzili oni byli już w drodze.
- To ich mamy! Musicie ich teraz śledzić, tylko uważajcie.- Powiedział Simba.
Czwórka przyjaciół biegła w kierunku Cmentarzyska Słoni, nie wiedzieli że śledzą ich rodzice. Droga nie trwała długo i znaleźli się na niebezpiecznej ziemi.
- Ale tu strasznie.- Przeraziła się beżowa lwiczka.
- No masz rację Safi.- Potwierdziła Sara.
- Czego się tu bać, Simba powiedział że hieny się dawno stąd wyniosły.- Uspokoił je Damu.
- A może mieszkają dalej w tej czaszy słonia?- Zastanawiał się Viero.
- Coś ty taki odważny?- Zdziwił się Damu.
- A ty taki tchórzliwy!- Zaśmiał się Viero i wtedy echem wśród kości usłyszeli śmiechy trzech hien. Przestraszone lwiątka cofnęły się. Do nich podeszły owe hieny jedna z nich miała bliznę na policzku.
- To Shenzi!- Szepnęła Sara.
- We własnej osobie, moja panienko.- Zaśmiała się stara hiena.
- Zostaw ją!- Zawarczał Viero a Damu się do niego przyłączył.
- Jak za dobrych starych czasów!- Zakpiła sobie hiena imieniem Banzai, trzecia hiena imieniem Ed tylko głupio się zaśmiała. Głupie stworzenia udały się w pościg za kotkami.
- Dziewczyny uciekajcie przodem!- Zawołał Viero.
- My im damy nauczkę!- Dodał Damu i przyłączył się do Vier’a. Lwiczki uciekły za pobliski kamień i schowały się za nim.
- No i co kizie-mizie!?- Zaśmiały się hieny.
- Zostawcie nas!- Krzyknął Damu.
- Co to za zamieszanie roarr!!!- Rozległo się w śród skał.
- Tego chyba nie było w planie?!- Zdziwiła się szefowa hien.
- Jaki plan????- Zdziwiły się lwiątka.
- Smarkacze uciekajcie stąd!- Rozkazała Shenzi.
W tym momencie gdy hiena to mówiła została przygnieciona wielką łapą obcego lwa. Jej kompani też tylko przez obce lwice.
- Mówiłem wam durne stworzenia, że to moja działka!- Zawarczał.
- Ale, Cmentarz Słoni zawsze należał do hien!- Warknęła Shenzi.
Lew spojrzał na dwoje kociąt i zaśmiał się.
- Teraz trzymacie z Lwioziemcami? Durnie!- I walnął pazurami Shenzi.
- Groor puść ją bydlaku!- Rozzłościł się Viero.
- Uspokój się, udowodniłeś mi już że jesteś dzielny!- Starał się uspokoić przyjaciela czarny lewek.
- Pfu Lwioziemcy!- Zawarczał i rzucił się na lwiątka.
Małe koty nie miały szans z tym lwem. Dobrze że w ostatniej chwili za skały wyskoczył Kovu Chumvi i rodzice przyjaciół.
- Sabor! Znowu ty?!- Rozzłościł się Kovu.- Już ci mówiłem, że tutaj panują hieny.
- Nie będziesz mi rozkazywał! Nie jesteś moim królem!
- Spokojnie synu ja go pogonię!- Powiedział Chumvi i rzucił się na lwa.
- Nic wam nie jest dzieciaki?- Spytał Kovu.
- Nam nie, ale Shenzi jest ranna. Ona nas obroniła.- Wytłumaczyła Sara i przytuliła się do mamy.
Lwy podeszły do rannej hieny. Kovu wziął ją na grzbiet i zaniósł do Rafikiego.
- Więc to było wszystko zaplanowane?!- Zapytały zdziwione lewki.
- Tak. Chcieliśmy was pogodzić, ale to był głupi pomysł. Nie spodziewaliśmy się ataku jakiegoś lwa.- Powiedział Hofu.
- Ten lew sobie za bardzo folguje, już drugi raz się tam pojawił- Wytłumaczył Kovu.
- A co z tą Shenzi???- Zapytała zatroskana Jammy.
- Rafiki na pewno jej pomoże.- Pocieszył ją król.
- dobrze, że małym nic się nie stało. Byliście bardzo dzielni.- Pochwalił ich Kodi i spojrzał na Damu.
- A tak. Viero przepraszam, że nazywałem cię tchórzem. Cofam wszystko. – I wyciągnął łapkę na zgodę.
- No to zgoda!- Zaśmiał się Viero i poklepał przyjaciela po „plecach”
Super rozdział! cieszę się, że
OdpowiedzUsuńlwiątka pogodziły się!
Dziękuję za komentarz u mnie.
Nowa notka w poniedziałek, lub dziś.
Zapraszam i czekam na kolejny rozdział.
Ta przygoda na Cmentarzysku mogła je kosztować życie! Dobrze jednak, że nauczyła czegoś lwiątka. Cieszę się także, że się pogodziły:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Super że lewki się pogodziły, ale ten gość na cmentarzysku. Mało brakło żeby im coś zrobił, gdyby np. oni sami tam poszli a rodzice by ich za późno dogonili. Biedna Shenzi oby szybko wyzdrowiała...
OdpowiedzUsuńpzdr. czasy-po-simbie :)
Bardzo ładny wygląd bloga, śliczny nagłówek:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na zyciemilele.blogspot.com na nowy rozdział!