Ostatni rozdział pierwszej serii!
Na Płonącej Polanie trwała dalej bitwa każdy lew i każda
lwica nie dawali za wygraną. Walka była jeszcze bardziej zacięta bo to były
magiczne lwy, każdy z nich miał jakąś moc. Nasi bohaterowie walczyli z wrogim
stadem. Jammy odbierała ataki jakiejś
dziwnej lwicy. Chciała stawić czoła temu Doto jednak w tym tłumie nie mogła go
znaleźć.
- Gdzie się podział Doto!- Krzyknęła do ojca.
- Nie wiem córko, uważaj!- Lew odepchnął ją w ostatniej
chwili bo ta lwica z którą walczyła skierowała swój magiczny promień na nią.
- Musisz go znaleźć i z nim zawalczyć bo przepowiednia mówi,
że to ty wygrasz tą bitwę.- Powiedział Infus stając z ziemi.
- Ale gdzie go znajdę?
- Tutaj jestem maleńka!- Usłyszała za sobą przeraźliwy
zachrypnięty głos. Odwróciła się i go zobaczyła. Śmiał się. Jammy zawarczała i
biegła ku nim ,lecz on oddalał się od niej.
- Stój!- Zawołała, lecz on znowu zniknął.
- Idź za nim. My tutaj damy sobie radę.- Infus uśmiechnął
się do niej.
Szara pokiwała głową i pobiegła za Doto.
Szara lwica biegła nie zatrzymywała się ani na chwilkę. Na
około niej walczyło stado jej ojca. Widziała zabite lwy, które przegrały z
przeciwnikiem to był okropny dla niej widok. Zamknęła oczy i biegła przed
siebie. Usłyszała znowu jego diaboliczny rechot, ale nie mogła zlokalizować.
Oglądała się za siebie i nic. Stanęła zdyszana by złapać oddech lecz coś ją
zwaliło z nóg. Próbowała się podnieść, ale za każdym razem leżała powrotem na
ziemi.
- Pokaż się!- Warknęła – Jesteś takim tchórzem?! – Zawołała
i wytarła łapą krew która leciała jej z pyska.
- Nie chciałabyś mnie zobaczyć na żywo, o nie maleńka.-
Znowu usłyszała Doto.
- Wyłaź durniu! Będę z tobą walczyć!- Ryknęła wkurzona i
znowu padła na ziemię.
Słyszała tylko świst jakby wiatru był tuż obok niej. Musiała
się skupić by go zlokalizować zamknęła znowu oczy obróciła się na pięcie
wyciągnęła prawą przednią łapę i skierowała swój złoty promień w coś uderzył
otworzyła oczy i przerażona krzyknęła zobaczyła okropny widok….
*
Zobaczyła jakąś pokrakę niby to lew a może pantera. Sierść
miał czarną jak węgiel oczy były całe czerwone nie miał białek ani tęczówek z
pyska toczyła się piana . Dreszcze przeszyły jej grzbiet cofnęła się od tej
odrazy. Spuściła łeb by go nie oglądać, ale gdy go podniosła już go nie było.
- Znowu uciekł- Walnęła łapą w ziemię.
Przetarła oczy łapą i ruszyła znowu do biegu. Nie wiedziała
gdzie go szukać musiała być bardzo ostrożna znowu mógłby ją zaatakować. Zrezygnowana
i zmęczona upadła na ziemię.
- Jammy tutaj!- Usłyszała nad sobą znajomy głos. Podniosła
głowę i ujrzała Smoka? Tak to był smok. Był czerwonego koloru a jego
skrzydła były czarne.
- To ja Drago! Poczekaj zaraz wyląduję.- Krzyknął
Szara lwica stała z otwartym pyszczkiem nigdy nie widziała
tak pięknego a zarazem strasznego i silnego smoka. Jego skrzydła robiły mały
podmuch gdy wylądował zatrzęsła się ziemia.
- Na co czekasz wsiadaj! Musimy dogonić tego drania!-
Powiedział Drago.
Lwica wspięła się na jego grzbiet i usiadła. Trochę się go
nawet bała.
- Trzymaj się mocno!- Zawołał i uniósł się w powietrze.
*
Tymczasem gdzieś koło siedziby Doto trwała walka pomiędzy
Shanti Sherii i jakimiś lwicami. Brązowa lwica z grzywką kierowała swoją mocną
na obce lwice niestety one okazywały się
silniejsze zadawały ciosy, które były tak potężne, że obie lwice z Lwiej Ziemi
lądowały parę metrów od nich.
- Już po nas!- Zaskomlała brązowa.
- Musimy je pokonać. Wszyscy na nas liczą!- Zawołała Shanti.
- Nie damy rady!- Użalała się Sherii.
Czarna lwica podeszła do niej i uderzyła ją w pysk.
- Nie jęcz mi tutaj! Gdzie się podziała ta odważna lwica?
Weź się w garść!- Krzyknęła na nią.
Sherii przestała płakać. Wytarła łzy i wstała z ziemi.
Podała łapę swojej przyjaciółce i razem skierowały swoje moce na lwice.
Promienie uderzyły w nie a lwice rozprysły się.
- Udało się!- Zawołały razem.
- Shanti za tobą!- Krzyknęła brązowa.
Czarny promień uderzył w Shanti, która pofrunęła parę metrów
i uderzyła w skałę nieprzytomna upadła na ziemię.
- Ratunku!!!!- Wrzasnęła wystraszona Sherii.
*
- Poczekaj zaraz to załatwię- Wziął głęboki oddech i z jego
smoczej paszczy wydostał się ogień. Gdy ogień zniknął zobaczyli Doto, który
spadał na ziemię.
- Jest już nasz!- Ucieszyła się lwica.
Smok wylądował tuż obok leżącego nieprzytomnie Doto. Drago
powrócił do swojego wcześniejszego wyglądu.
- To twoja moc?- Zapytała Jammy.
- Tak. Zaraz się obudzi!- Warknął Dargo.
Potwór Drago faktycznie się ocknął był trochę zwęglony przez
Drago. Podniósł się z ziemi i popatrzył swoimi czerwonymi oczami na dwa stojące
obok niego lwy. Uderzył łapą w suchy piach na piachu pokazał się taki jakby
wąż, który biegł wprost na Drago i Jammy lwy w ostatniej chwili odskoczyły.
- Poddaj się Doto!- Krzyknął Drago.
- Nigdy! Nie oddam wam mojego królestwa!- Zaśmiał się i
popatrzył wzrokiem pełnym rządzy krwi na Jammy. Wziął głęboki wdech.
- Jam uciekaj! To jego najsilniejsza moc! Tą mocą zabił
twoją matkę!- Czarny lew popchnął szarą lwicę by uciekała.
- Nie Drago. W przepowiedni jest powiedziane, że ja go mam
pokonać.
- Uciekaj! Czerwono grzywy odepchnął lwicę a sam skierował
swój smoczy ogień na Doto. Dwie moce spotkały się i nastąpił wielki wybuch.
Ziemia zadrżała skały popękały i odleciały z nich odłamki kamieni. Zrobiło się bardzo
cicho w powietrzu unosił się pył.
*
Sherii krzyczała najgłośniej jak tylko umiała. Uciekała
przed obcą lwicą. Nie chciała już walczyć miała wszystkiego dość.
- Słyszałeś?!- Szary lew wsłuchiwał się w nawoływanie
kogoś.
- Nie nic nie słyszałem mam inne zmartwienie!- Zawołał żółty
lew.
Ratunku!- Znowu ktoś krzyczał.
- to głos Sherii!-
Powiedział wystraszony Hofu i odwrócił głowę do przyjaciela.
- Masz rację. Musimy jej pomóc!- Oba lwy rzuciły się do
ratowania swojej przyjaciółki.
Znalazły ją niedaleko znalazła się w ślepej uliczce a obok
niej stała czerwona lwica skierowała swoją łapę na nią.
- Wiem ,że nie przepadasz za mną Kodi, ale musimy połączyć
nsze moce.- Powiedział Hofu.
- Tak wiem. – I podał łapę przyjacielowi. Promień uderzył w
czerwoną lwicę i zniknęła.
- Uratowaliście mnie!- Płakała szczęśliwa Sherii i wtuliła
się w Kodie’go
- A gdzie Shanti?- Spytał Hofu
- Pokaże wam drogę.
Lwy pobiegły we wskazanym kierunku. Czarna lwica leżała na
ziemi. Szary lew podszedł do niej i czule się otarł o jej pysk. Shanti
otworzyła oczy.
- Hofu, ja żyję?- Zapytała cicho
- Tak, ale jesteś ranna. Nie bój się wyjdziesz z tego.- Lew
wziął ją delikatnie da grzbiet i udali się w bezpieczne miejsce.
*
Kurz powoli opadał szara lwica leżała na ziemi przykrywała
oczy łapami. Położyła je na ziemi i otwarła oczy zobaczyła leżącego czarnego
lwa i tą pokrakę. Wstrząśnięta tym widokiem szybko pobiegła do lwa.
- Drago?!- Zapytała jej głos drżał.
- Jammy.- Powiedział cicho Drago – Chyba się tobie udało
pokonałaś Doto.-
- Ja go pokonałam???? To ty go pokonałeś.- Powiedziała
powstrzymując płacz.
- Maleńka ja żyję!- Usłyszała za sobą głos.- Twój przyjaciel
umrze a ja będę żył!- Zaśmiał się i powoli wlókł się ku Jammy.
Szara lwica zdenerwowała się i skierowała swoją moc na
niego. Uderzyła go i poleciał parę metrów uderzył w suche drzewo i upadł na
ziemię. Wydał z siebie obłąkany krzyk pojawiła się koło niego czarna mgła,
która uniosła go ku górze obrócił się parę razy w powietrzu i wybuchnął zostawiając
po sobie zapach stęchlizny. Zaraz po tym zdarzeniu na suchej i popękanej ziemi
pojawiały się kępki zielonej trawy i kwiaty. Drzewa wypuszczały młode gałązki
na których od razu pojawiały się młode listki. Drzewa rosły w bardzo szybkim
tępię. Na około robiło się zielono.
Odrażający zapach zniknął.
Do krainy wróciło życie.
- Widzisz pokonałaś go.
- Drago musisz wstać. Wszyscy czekają pewnie na nas.-
Płakała Jammy.
- To ty odbierzesz zasługi. To ty go pokonałaś- Upierał się
dalej obolały Drago.
- Ale ty mi pomogłeś. Jesteś jeszcze potrzebny.
- Nie już mój czas dobiegł końca. To był zaszczyt walczyć z
taką dzielną lwicą u boku. Jesteś najlepsza.- Po tych słowach głowa drago
upadła na ziemię. Czarny lew zginął.
Szara lwica zanosiła się od płaczu. Bardzo go polubiła
chociasz tak krótko go znała. Nie wiadomo jakim cudem tuż koła Jammy znaleźli
się wszyscy jej przyjaciele i stado Infusa wszyscy byli bardzo smutni tym
widokiem. Oddali hołd dzielnemu lwu.
Kilka Tygodni po walce.
Kraj za Wielkimi Górami odzyskał wolność. Zwierzyna wróciła
do krainy i nikomu nie brakowało jedzenia. Deszcz napełnił rzeki. Życie wróciło do normy. Na Wiecznej Górze gdzie dawno mieszkali król i
królowa tej krainy zgromadziło się całe stado. Infus zasiadł na środku kręgu.
- Moi drodzy po tylu latach wróciło normalne życie do naszej
krainy chciałem bardzo wam podziękować, za walkę i tym którzy opiekowali się
wtedy małymi lwiątkami. Najbardziej chciałem jednak podziękować piątce
wspaniałych lwów a mianowicie mojej córce Jammy, Kodiem’u Sherii Shanti i Hofu
to dzięki nim odzyskaliśmy wolność. Roar!- Zaryczał a stado odpowiedziało mu
rykiem.
- Nie trzeba tato. Wszyscy jesteśmy zwycięzcami. _
Uśmiechnęła się Jammy
- Razem z starszymi lwami ustaliliśmy, że ty i kodi
zostaniecie nasza parą królewską.
Kodi i Jammy bardzo się zdziwili.
- Jam, ale ja niechęcę, chcę wrócić na Lwią Zimię.
- Tato. Dziękujemy, ale chcemy wrócić na Lwią Ziemię do
przyjaciół.- Wytłumaczyła się Jammy- Ale może ty zostaniesz królem?- Zadała
pytanie.
Stado zaczęło szeptać.
- Infusie zgódź się!- Ktoś krzyknął.
- Będziesz wspaniałym królem.- Dodał ktoś drugi.
Infus zastanawiał się przez chwilę ale szybko podjął
decyzje.
- Skoro nalegacie.- Uśmiechnął się do córki. – dobrze to
ostanę Waszym królem.- Zaryczał znowu
Całe stado odpowiedziało mu rykiem aprobaty.
*
- Już widać Lwią Skałę!- Ucieszyła się Sherii i biegła
szczęśliwie przez równinę.
- Jak dobrze być w domu.- Czarna Shanti wtuliła się w grzywę
Hofu.
- Oj masz racę.- Odparł lew.
- To kiedy następna wyprawa?!- Zapytała Jammy
- Na razie dość!!!- Odpowiedziała jej czwórka przyjaciół.
- Ja tylko żartowałam!- Zaśmiała się i wyprzedziła
wszystkich.
Reszta musiała ją dogonić. Była bardzo szczęśliwa, że znowu
jest w domu.
To już koniec pierwszego rozdziału. Mam w palnie zorganizowanie konkursu zobaczymy jak to wyjdzie. Jak podoba się Wam nowy szablon?
Świetny post!
OdpowiedzUsuńNie ,ogę doczekać się już postów z następnej serii :D
Wspaniale opisałaś tą walkę! A ten Doto, thu... Potwór nie lew i jeszcze ten zapach stęchlizny. Ale Jammy go pokonała i to jest najważniejsze. C:
OdpowiedzUsuńpozdrawiam czekam na kolejną serię
ps czasy-po-simbie to mój kolejny i mam nadzieję że wreszcie blog o KL. haha Oczywiście dodaję lion-king4 do linków i będę wpadała kiedy tylko pojawi się coś nowego
dziękuję za odwiedziny :D
Rozdział rewelacyjny! Opis walk bardzo mi się podobał. Dobrze, że Infus zgodził się na objęcie władzy nad krainą:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Suuper walka, ja bym ja tak nie potrafiła opisać jej
OdpowiedzUsuń