*
Maszerowałyśmy raźnie przez sawannę dziś był
naprawdę gorący dzień deszcz nie padał już chyba miesiąc. Brązowa lwica
dostrzegła gdzieś w oddali przystojnego beżowego lwa i pobiegła do niego
miała już dość życia w samotności, pokręciłam głowa i potruchtałam do
przyjaciółki by dotrzymać jej towarzystwa i pomóc poderwać młodego lwa.
- Hej- Zagadała niepewnie Sherii.
- Cześć- Odparł beżowy.
- Ładną mamy dziś pogodę- Rzuciła Sherii.
-Faktycznie strasznie gorąco. A ty pewnie jesteś Sherri?- Zapytał lew.
-YYY…tak- Zarumieniła się.
- To ja zostawię was samych.- Odparłam.
- Ty znowu nazywasz się Jammy- Uśmiechnął się do mnie.
- No i?
- Jesteś lwicą walczącą a dziś koło wodopoju widziałem tego białego lwa co napada lwice- Powiedział szybko.
- A ty jak się nazywasz?- Zapytałam.
- Nazywam się Karo- Przedstawił się.
- Dobrze Karo, pójdziesz z nami nad wodopój- Rozkazałam.
*
Biegłam na przód, Sherri i Karo tuż za mną
musieliśmy ujarzmić tego lwa i wyciągnąć z niego jakim prawem atakuje
nasze lwice. Dobiegliśmy nad wodopój zdyszani. Faktycznie biały lew tam
był i jak zwykle walczył z jakąś lwicą, ten lew ma dziwne hobby. Karo z
rykiem rzucił się na lwa a ja za nim,Sherri została lekko z tyłu nie
chciała spotkać się z tym draniem, bała się, że, znowu ją zaatakować.
-Roarr!- Zaryczał Karo.
- Znowu Ty?!- Oburzył się biały lew.
- Zostaw ją!- Krzyknęłam.
- Dobrze, mogę zabić ciebie!- Z rykiem lew rzucił się na mnie.
Lew zadawał ciosy, a ja każdy cios odskakiwałam,
Karo próbował się przyłączyć do walki, ale widocznie lew nie zamierzał
walczyć z takim ” maluchem”. Mi też udało zadać mu kilka ciosów. Po
jakimś uderzeniu padłam na ziemię.
- Kim jesteś- Powiedziałam wycierając krew z pyska.
-A kto to wie, jestem tym kim chcę być- Zamachnął się
Odskoczyłam w bezpieczne miejsce a ten biały uciekł do dżungli.
- Jammy idę z tobą- Powiedział Karo.
- Nie. Wy biegnijcie po pomoc, ja postaram się go jakoś zatrzymać.
Przyjaciele pokiwali głową i pobiegli ku Lwiej
Skale. Ja susami biegłam w stronę dżungli. W dżungli było trochę ciemno,
a to przez wysokie drzewa, których korony tworzyły dach, promienie
słońca docierały tu sporadycznie. Kręciłam się w kółko, nigdzie nie było
tajemniczego lwa. Coś zaszeleściło w gęstwinie dojrzałam biały ogon,
tak to musiał być on! Z wrzaskiem i rykiem wskoczyłam w krzaki, nie
myliłam się to był on. Zadawałam cios za ciosem, a lew odwzajemniał się
tym samym, co jakiś czas upadałam na ziemię, ale szybko wstawałam. Walka trwała już dość długo nic jednak nie dowiedziałam się od lwa.
*
Miałam już dość
dość, krew spływała mi po pysku, oko było zakrwawione, łapy bolały na pewno którąś łapę miałam złamaną. Zdyszana upadłam na ziemię.
dość, krew spływała mi po pysku, oko było zakrwawione, łapy bolały na pewno którąś łapę miałam złamaną. Zdyszana upadłam na ziemię.
- Masz już dość?- Prychnął na mnie też zmęczony biały.
- Ja nigdy.
- To walcz do końca roarr.
Wstałam z impentem rzuciłam się na niego. Coś
usłyszałam w mojej głowie, opamiętałam się szybko, jakieś dziwne siły we
mnie wstąpiły i powaliłam lwa na ziemię. Widocznie był tym zdziwiony,
że to on leży na dole, anie ja.
- Kim jesteś.- Warknęłam już nieco zdenerwowana tą sytuacją i walnęłam go w pysk.
- Czy to ma znaczenie- Odpowiedział i wypluł krew z pyska.
- Angani, Angani- Usłyszałam jakieś szepty w mojej głowie,zaryczałam szepty ucichły.
Lew naprężył tylnie łapy i wybił mnie do przody z hukiem uderzyłam o drzewo poczułam jak coś chrupnęło mi w kręgosłupie.
Nie mogłam się podnieść ból przeszył mnie całą. Znowu słyszałam szepty.
- Angani, Angani, Angani……
Widziałam, że lew rzucił się znowu na mnie , lecz nie wiem skąd pojawiła się Angani.
- Angani?
Młoda niebieska lwica, wbiła pazury w ziemię i
drapnęła ją tak jak to robią lwice przy polowaniu. Otworzyła pysk i
zaryczała, a wielki potężny lew z rykiem runął na ziemię. Zwijał się z
bólu.
Popatrzyłam na Angani, która patrzyła się na mnie z szerokim uśmiechem i podeszła do mnie.
- Już cię nie boli. – Powiedziała i położyła swoją łapę na moje plecy, faktycznie ból kręgosłupa minął i mogłam wstać.
Zaraz po tym zdarzeniu pojawiły się posiłki, Kovu wraz z Simbą i innymi lwami a i oczywiście słoń by wziąć opryszka na swoje kły. Wróciliśmy w drogę powrotną.
-Angani jak to zrobiłaś?- Zapytałam.
- Ja, ja nic- Odparła młoda lwica i uśmiechnęła się szeroko.
A o to mój dyplom za zajęcie 2 miejsca w konkursie u Nyoty
Dziękuje :)
Życzę wszystkim udanego Sylwestra i wspaniałego 2013 roku ;)
Czyli moc Angani już się ujawnia... Rozdział bardzo mi się podobał i czekam z niecierpliwością na kolejne:)
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego pytania: pisząc notkę, obok ikonki "wstaw film" masz jakby taką przerywaną kartkę. Naciskasz na nią podczas pisania - w miejscu, które chcesz, aby było wyświetlone do "czytaj więcej". Przykładowo "poszłam na spacer". Piszesz "poszłam na" naciskasz tę ikonkę, dopisujesz "spacer". Wtedy po publikacji wyświetli Ci się "poszłam na" czytaj więcej >> Mam nadzieję, że jakoś to wytłumaczyłam. W razie pytań, pisz:)