*
Lew wstał i cofnął się do tyłu nie wiedział czyje są te oczy.
- Nie bój się mnie Malaki.- Odpowiedział czyiś głos.
Lew zauważył, że nie ma koło niego jego siostry. Oddał skok i przewrócił postać na ziemię.
Dyszał ciężko. Głos należał do jasno fioletowej lwicy z piękną długą grzywą. Ona wpatrywała się w jego zielone oczy.
- Skąd znasz moje imię i gdzie jest moja siostra?!- Warknął i zszedł z lwicy.
Lwica otrzepała się i odparła.
- Twoja siostra leży tam w kącie, a twoje imię znam od niej przez sen wymawiała je.- Powiedziała.
- Ahhh wybacz- Odparł lew. Usiadł i spojrzał na śpiącą siostrę.
- Nic jej nie jest.- Powiedziała lwica.
- Skąd wiesz?- Zapytał zdziwiony Makali.
- Wiem znacznie więcej niż ci się wydaje- Odparła tajemniczo.
Zielonooki lew przyjrzał się jej dokładnie. Na prawym oku miała tajemnicze znamię. Musiała być kimś bardzo wyjątkowym.
- Kim ty jesteś?- Zapytał w końcu Makali.
- Jestem Seshru* szamanka ze stada Korongo....
*
- Ze stada Korongo?!- Oburzył się.- To dlaczego tu jesteś?
- Jiwe przywódca zamknął mnie tutaj, ponieważ ostrzegłam go przed Jinmazini opowiedziałam mu co wydarzyło się w waszym stadzie. On jednak stwierdził że oszalałam i zmyślam. Dla bezpieczeństwa zamknął mnie tutaj- Lwica posmutniała.
-Oh jak on mógł!- Zawarczał groźnie Makali.
- Nie znasz go... on potrafi zabić bez żadnego powodu, uważaj jeśli wezwą cię na przesłuchanie nie pokazuj, że się boisz. - Ostrzegła go- Bądź stanowczy.
- Na przesłuchanie?
- Twoi poddani są już u niego, mam złe przeczucia.
- Złe...
- Są zbyt słabi mogą zginą. Kiedy cię wezwą ja zaopiekuję się twoją siostrą.
- Nie! Nie znam cię, nie mogę oddać Choki komuś obcemu!- Zawarczał.
- Zaufaj mi.- Powiedziała fioletowa.
Lew przygryzł wargi nie był pewny czy może zaufać szamance z wrogiego stada, a jeśli Oni specjalnie ją tu dali? Co się stanie z jego siostrzyczką? Nie miał dużo czasu na myślenie. Wielki głaz, który zasłaniał wejście do jaskini został odsunięty a Makali wyprowadzony.
- Ufam ci.- Szepnął do Sheshru, ale nie był całkiem tego pewny...
- Nie! Nie znam cię, nie mogę oddać Choki komuś obcemu!- Zawarczał.
- Zaufaj mi.- Powiedziała fioletowa.
Lew przygryzł wargi nie był pewny czy może zaufać szamance z wrogiego stada, a jeśli Oni specjalnie ją tu dali? Co się stanie z jego siostrzyczką? Nie miał dużo czasu na myślenie. Wielki głaz, który zasłaniał wejście do jaskini został odsunięty a Makali wyprowadzony.
- Ufam ci.- Szepnął do Sheshru, ale nie był całkiem tego pewny...
*
Rodzina naszej głównej bohaterki wróciła już do swojej jaskini. Sara nie cieszyła się z tego. Polubiła bardzo księcia Lwiej Ziemi mogła go widzieć codziennie a teraz może go już nie zobaczyć. Vierro był innego zdania wreszcie mógł spać na swoim ukochanym posłaniu i bawić się swoimi zabawkami z upolowanych zwierząt przez jego matkę. Jammy i Kodi byli szczęśliwi, że mogą być już u siebie chociaż na Lwiej Skale nie było tak źle, jednak tęsknili za ciszą i spokojem. Karo i Shanti byli zajęci opieką nad małym Kesho przez co zaniedbywali swoją starszą córkę.
- O czym rozmawiałaś z Kiarą?- Zapytała nagle Sherri swoją córkę.
- Phii od kiedy cię interesuję?- Burknęła.
- Safi! Jak się odnosisz do matki!- Zagrzmiał groźnie Karo.
- Od kiedy urodził się On ja dla was nie istnieję!- Wrzasnęła beżowa.
- "On" na imię ma Kesho! Zrozum twój brat jest jeszcze bardzo mały i musimy się nim zajmować.- Powiedział już trochę ciszej ojciec lwiczki. Podszedł do córki i chciał ją przytulić, jednak Safi odsunęła się od niego gwałtownie.
- Nic! Nic nie rozumiecie! On mi was zabrał! Ja go nienawidzę! - Krzyknęła zrozpaczona i uciekła z jaskini.
- Kodi biegnij za nią.- Powiedziała zmartwiona Sherii.
Lew pokiwał głową i pobiegł za córą. Na zewnątrz padał deszcz. Sierść lwiczki robiła się mokra i ciężka . Musiała odpocząć. Dyszała ciężko powietrze paliło ją w płucach. Czuła, że zaraz eksploduje ze złości. Chciała się na czymś wyżyć zauważyła stary spróchniały pniak. Z całej siły walnęła w niego łapą, potem drugi raz. Leciały wióry, a z jej różowych oczu łzy. Miała wszystkiego dość. Zmęczona upadła na kolana i gorzko zapłakała. Słysząc płacz swojego dziecka, kremowy lew podszedł do córki. Teraz zdał sobie sprawę jak bardzo zaniedbał ją. Razem z Sherii byli za bardzo wpatrzeni w ich nowe dziecko. Lew wyciągnął łapę i przytulił do siebie Safi. Ta płakała, ale czując ciepło od ojca uspokoiła się.
- Tato ja przepraszam.- Łkała.
- To my powinniśmy cię przeprosić córciu.- Lew objął ją jeszcze mocniej.- Wybacz nam.
- Wybaczam.- Powiedziała cicho lwiczka i zasnęła w objęciach Karo.
Karo delikatnie wziął małą na grzbiet i w strugach deszczu wrócił z nią na swojej jaskini.
*
Makali został znowu związany tylko, że tym razem zawiązali mu też oczy żeby nie widział gdzie go prowadzą. Potykał się o kamienie pokaleczył łapy. Bał się co się z nim stanie, z jego siostrą zostawioną pod opieką Sheshru. Nigdy jeszcze się tak nie bał. " Nie pokazuj mu, że się go boisz!" Przypomniał sobie jej słowa. Wepchnęli go do jakiejś jaskini upadł, musiał być wysoki próg. Słyszał, że lwy się z niego naśmiewają. Odwiązali mu opaskę. Chwycili za kark i odwrócili w stronę tronu gdzie siedział ich przywódca. Makali nigdy nie widział tak okropnego lwa. Był brązowy i bardzo dobrze zbudowany na jego ciele było mnóstwo ran. Nie posiadał prawego oka. Jednak młody lew poczuł dreszcz na ciele, gdy wzrok Jiwe spadł na niego. Malaki wyprostował się jednak miał nie pokazywać mu, że się boi.
- No to zaczynamy zabawę!- Zaśmiał się okrutnie brązowy, a jego śladem poszło stado Korongo.
Sheshru*- imię zapożyczone z opowieści Michelle Paver o Toraku, Wilku i Renn.
Wreszcie napisałam kolejny rozdział. Może przypadnie Wam do gustu. Jak myślicie czy Makali będzie się bał na przesłuchaniu?
Czy przypadnie nam do gustu? Mi owszem, innym zapewne także!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Karo uświadomił sobie coś - teraz kolej Sherii. Ciekawe co z Makali, oby się nie bał. Ja podejrzewam tą fioletową lwicę, nie mam do niej pełnego zaufania, ale lepsze to, niż zostawienie na pastwe losu małej siostrzyczki.
Bardzo, bardzo fajny rozdział! Ciekawe wydarzenie, wspaniale opisane momenty! Przyjemnie się czytało - u mnie jutro post na ''Jesteś moim synem i prawowitym królem'' ;)
Nowy rozdział na blogu o Kopie, serdecznie zapraszam!
UsuńŚwietny rozdział! Oby Makali jakoś przetrwał to przesłuchanie i oby się nie bał.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Safi pogodziła się z rodzicami. Mam nadzieję, że Karo i Sherii będą bardziej zwracać na nią uwagę :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy rozdział na zycie-mheetu.blogspot.com :)
Odpisałam ci w Spamie, myślę, że zrozumiesz co napisałam ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń