niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział X " Rozmowa z Matką"



Lwy szły w kierunku Lwiej Skały chciały porozmawiać z królem Kovu o swojej podróży. Szara lwica szła na czele a za nią Kodi i Sherii. Gdy dotarli do skały król chodził nerwowo w kółko.
- Królu czy coś się stało?- Zapytała szara.
- Kiara rodzi!- Powiedział zdenerwowany.
- Naprawdę?- Zdziwiła się Jammy- Gratuluję!
- Kovu możesz wejść!- Zawołał Rafiki wychodząc z jaskini.
Młody tata wbiegł szybko do swojej groty. Na posłaniu z suchej trawy i liści leżała Kiara i czule lizała młode. Były bowiem to dwa lwiątka. Kovu podszedł do żony i polizał ją po pysku a ta wtuliła się w jego sierść.
- To chłopczyk i dziewczynka- Powiedziała zmęczonym głosem królowa.
- Odpocznij kochanie, przyszli do mnie poddani i chcą mówić. Spróbuj zasnąć- Powiedział uradowany król.
Szczęśliwy brązowy lew wyszedł z jaskini i podszedł do trójki lwów, która od dłuższego czasu czekała na niego.
- Przepraszam was. Chodźmy się przejść dziś taki piękny dzień.
- Może przyjdziemy jutro masz teraz co innego na głowie.- Powiedziała zatroskana szara lwica.
- Nie możesz zapomnieć droga Jammy, że dobro stada też jest dla mnie najważniejsze. To o czym chciałaś porozmawiać.- Zapytał lew i spojrzał przez ramię Jammy na nowego lwa. – A to kto?
- A to mój partner- Zarumieniła się lwica. – Odnalazłam go na Rajskiej Ziemi nazywa się Kodi – Przedstawiła lwa władcy.
Brązowy lew uśmiechnął się przyjacielsko do żółtego lwa. I powrócił do rozmowy z Jammy.
- Jutro chciałam wyruszyć do mojego domu. Potrzebuję tego Hofu. – Powiedziała pewnie lwica.
- Hofu?! Tego drania. Nie puszczę go z Tobą- Zaryczał Kovu- Ale jeśli chcesz poślę z tobą jeszcze jedną lwicę walczącą. Shanti na pewno będzie zadowolona uwielbia wyzwania- Lew zawołał czarną lwice, która właśnie wróciła z patrolu. Podeszła do króla i popatrzyła swoimi czarnymi oczami niczym węgielki. Uśmiechnęła się serdecznie i odparła.
- Oczywiście mogę iść z nimi. Przyda mi się dobra dawka adrenaliny – Uścisnęła łapę Jammy w przyjacielskim geście.
- Dobrze jutro z samego rana przyjdzie do mnie, a ja wypuszczę Hofu- Król pożegnał się z przyjaciółmi i wrócił do swojej jamy.
- To do jutra, bardzo się cieszę na tą wyprawę.- Powiedziała czarna lwica i też weszła do jaskini na Lwiej skale.
- No to załatwione jutro wyruszamy!- Ucieszyła się Sherii.


Dzień był naprawdę piękny trzy lwy miały jeszcze dużo roboty musiały uprzątnąć trochę jaskinię i poprosić kogoś by ją doglądał pod ich nieobecność.  Dzień szybko zleciał i nastał spokojny wieczór.
- Trzeba wcześnie iść spać kochane – Powiedział zabawnie Kodi.
- Ja tak wcześnie nie zasypiam śmieszku!- Poczochrała żółtego lwa Sherii po grzywie.
- Przestańcie, jutro wstajemy przed wschodem słońca, a teraz marsz do „łóżek”- Rozkazała Jammy pękając ze śmiechu.
Sherii prześlizgnęła się przez swoje tajne przejście i położyła się na swoim posłaniu. Natomiast Kodi i Jammy wtuleni w siebie usnęli twardym, ale spokojnym snem.  Jammy jednak nie mogła zasnąć miała dziwne sny co próbowała zasnąć śniła się jej zatroskana matka. Tuliła Jammy jako małą lwiczkę, nasza bohaterka obudziła się spocona i pełna niepokoju teraz zaczynała się bać czy powinna wybierać się na tą wyprawę. Nie zmrużyła już oka czuwała by nie zaspać. Niebo robiło się już granatowe a gwiazdy zanikały szara lwica obudziła Kodie’go a poźniej Sherii. Zaspani poszli na Lwią skałę tam czekał na nich Kovu i Hofu oraz Shanti.
- Życze wam udanej podróży, wracajcie cali i zdrowi- Pożegnał się król i wrócił do śpiącej żony.
Piątka lwów wyruszyła na wyprawę swojego życia.

*

Niebieskooka szła tuż koło Hofu, który co jakiś czas spoglądał na Shanti widocznie czarna lwica wpadła mu w oko. Cieszył się, że mógł wyjść z tej okropnej i mokrej jamy. Bał się jednak spotkania z Doto miał bowiem spełnić jego podły plan, a Hofu miał przyprowadzić do niego zaginione kiedyś lwiątka. Po co? Nie wyjaśnił mu tego, ale pamięta jego śmieszny wyraz pyska. Człapał teraz przez Bagienną dolinkę trochę niebezpieczną. Wiele lwów straciło tutaj życie. Kroczył ostrożnie bo ziemia była grząska i w każdej chwili mogła go wciągnąć.
-Hofu! Uważaj!- Krzyknęła Jammy i ledwo udało jej się chwycić za ogon szarego lwa, a spadł by ze stromego urwiska do rwącej rzeki.
- Uratowałaś mnie- Wyszeptał wystraszony.
- Co ci dolega? Całą drogę milczysz?- Zapytała Sherii.
- Nic po prostu się nie wyspałem. – Odburknął.
Po krótkim odpoczynku ruszyli w dalszą drogę szary lew chciał mieć już za sobą te okropne bagna.

*


Maszerowali cały dzień nic nie jedli i pili droga była męcząca. Nastał wieczór padnięte lwy znalazły ciche miejsce i pogrążyły się we śnie.
- Jammy, Jammy- Jakiś melodyjny głos niczym śpiew skowronka obudził niebieskooką lwicę. Ta niechętnie otworzyła oczy, ale głos dalej ją nawoływał. – Jammy, Jammy.



Lwica wstała z legowiska i ruszyła za tym
głosem szła niczym zahipnotyzowana głos nasilał się, ale dalej był miły dla ucha szara weszła do jakiegoś źródełka spuściła łeb i zobaczyła w nim odbicie jakiejś lwicy odwróciła się gwałtownie ale nikogo nie było. Znowu usłyszała nawoływanie. Spojrzała w niebo chmury robiły się czerwone potem różowe a za chwilę zrobiły się złote, pojawiły się nawet schody po których schodziła duża szara lwica z brązową grzywką, wiał silny ciepły wiatr. Jammy stała wystraszona. Duża lwica stanęła tuż obok bohaterki i uśmiechnęła się. Biło od niej dziwne przyjemne światło pewnie niejeden lew by uciekł od tego zjawiska, lecz Jammy stała wpatrzona jak lwica stoi tuż obok i uśmiecha się.

- Córeczko to ja twoja mama- Odezwała się zjawa.
- Mama? Ale to niemożliwe moja mama umarła.
- Jak widzisz żyję, żyję w tobie córeczko o tu- I położyła swoją wielką łapę na sercu szarej lwicy.
- Po co się mi ukazałaś?
- Nie wygrasz z Doto, on jest silniejszy – Ostrzegła ją.
-To co mam robić- Mówiła Jammy nie odrywając wzroku od matki.
- Musisz znaleźć pewne magiczne jeziorko, tam przekażę ci swoje moce- Powiedziała lwica.
- Jak je odnajdę i skąd będę wiedziała, że to jest właśnie to jeziorko?
- Będę was prowadzić w dzień będę najpiękniejszym ptakiem jakiego kiedykolwiek widziałaś a nocą najjaśniejszą gwiazdą na niebie.- Duża lwica przytuliła swoją córkę.
Szara duża lwica zaczęła odchodzić a raczej płynąć w powietrzu i oddalała się od swojej córki. Mała szara lwica biegła za nią, ale nie mogła jej dogonić duch oddalał się jeszcze bardziej. Duch wszedł już na niebiańskie schody odwrócił się i uśmiechnął się po czym zawiał wiatr i rozproszył chmury ukazały się piękne gwiazdy. Młoda lwica nie wiedziała co ma robić szybko pobiegła i obudziła swoich towarzyszy.
- Ukazała mi się moja matka!- Krzyknęła.
- Pewnie ci się przyśniła.- Odparła Shanti.
- Wcale nie kazała mi szukać magicznego jeziorka.- Krzyknęła.
- Jeziorka?!- Zdziwili się pozostali.

 
 
 

4 komentarze:

  1. Świetna notka.Bardzo się cieszę,że matka Jammy ujawniła się jej jao duch.Bardzo ciekawi mnie to jeziorko...

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:lwica-katty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.Zostałaś nominowana do Libester Blog Award,szczegóły na moim blogu:lwica-katty.blogspot.com

      Usuń
  2. Super notatka i zostałaś nominowana na Liebster Blog Award

    http://historiaopykiarytanabiego.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz po sobie ślad po przeczytaniu postu, a ja postaram się odwdzięczyć tym samym. Komentarze obraźliwe i spam będzie usuwany.